poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Lasteriusa - ,,Powiedzmy, że powrót" cz.1

Wielki i sławny zamek króla Ruperta! Heh, nie myślałem, że dotrę do niego tak szybko. Nasze kochane królestwo jest jednak tak małe, jak mówią. Wielka budowla skąpana w blasku wschodzącego słońca, zbudowana na litej skale jednej z wiecznie zielonych wysp...Czemu śmieszny mnie to aż tak bardzo? Te wszystkie chwalebne słowa kronikarzy i pieśniarzy, jakich zdążyłem już się nasłuchać, wydawały się niezłą porcją wazeliny dla królewskich tyłeczków. Cóż, może nie dla wszystkich- zarówno strona nocy, jak i dnia wywodzą się z tego wiekowego drzewa genealogicznego, ale o zamku królowej Cerise już nie słyszałem tylu legend.
Jakby się nad tym głębiej zastanowić, obaj władcy przecież mogliby się połączyć i zaprzestać tej wojny o koronę. Rupert królem, Cerise królową, sypiemy kwiaty, gramy na organach i wszyscy żyją długo i szczęśliwie! Więc czemu się tak tłuką już od dobrych paru lat? A no tak, przecież początkowo to wadera miała dostać koronę króla- Rupert co najwyżej jej srebrny diademik. Być może i jestem męskim szowinistą, ale jakoś widok ,,władczyni" na tronie monarchy powoduje u mnie dreszcze obrzydzenia. Tak, król Rupert brzmi dla mnie o wiele lepiej.
Zatopiony we własnych myślach przekroczyłem most, przespacerowałem się po skromnych ogrodach królewskich (W końcu to zamek, forteca, a nie francuski pałacyk dekorowany złotem i płaskorzeźbami). Aż w końcu wszedłem głównym wejściem, niepilnowanym przez nikogo groźnego. Hol główny świecił pustkami, wszystkie korytarze były opustoszałe. Czy ktoś w ogóle żyle w tym zamku? Jak znam życie, zostali wysłani na kolejną bitwę. Musi być naprawdę gorąco, skoro nie pozostawiono nawet straży pałacowej. Każdy wilk zdolny do walki był na wagę złota.
Czyli o czułym przywitaniu z matką mogłem tylko pomarzyć. Zawsze chciała walczyć, nie przepuściłaby okazji kolejnej walki. Braciszka pewnie też wzięli z łapanki, chociaż największa z niego ciepła klucha w całym królestwie. Oj, popatrzyłbym na jego  b e z r a d n ą  mordkę i pośmiał się troszku. Dawno już nie robił z siebie idioty, brakuje mi gościa. Ciekawe czy Greg z nim jest....nie, czekaj. Przecież ojca nie wysłaliby na front. Jest za stary, zbyt słaby, by w ogóle wędrować, co dopiero walczyć. Ile on ma? Ponad dziesięć lat, kiedy się w ogóle urodziłem. Taki basior tylko plątałby się pod nogami prawdziwych wojowników, większe z nim utrapienie niż jakikolwiek pożytek. Jednak skąd ja mogłem wiedzieć, czy generał byłby tak łaskawy. Mógł mu kazać maszerować z innymi, tym samym skazać na śmierć i ze spokojem w sercu patrzeć jak umiera, bezbronny i przerażony. Nie umiałby się bronić. Zawsze był z niego pacyfista, to Justice była ,,mężczyzną w tym związku". Gdyby miała córkę, pewnie byłaby tak samo waleczna i nieustraszona jak ona- byłaby z niej dumna. Ale co ma? Dwóch synów, parę rozlazłych kluch, tchórzy i nieudaczników, co nawet nie umieją dobrze się bronić. No i partnera oczywiście, który zresztą był nie lepszy...może i dobrze, że Justice wyjechała z zamku. Przynajmniej nie musi mnie widzieć na oczy.

(Zaczęło się tego tekstu robić trochę dużo, a wiadomo, że NIKT nie lubi zbyt długich postów. Powiedzmy, że C.D.N, reszta opka gdzie indziej. Oby nikt nie usnął w międzyczasie)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz