piątek, 25 sierpnia 2017

Od Luny - Quest 7

Był piękny słoneczny dzień, więc przechadzałam się po terenach i podziwiałam widoki, myślałam, że nikogo wokół nie ma, ale się myliłam, usłyszałam kroki kilku wilków, myślałam, iż to ktoś z królestwa postanowił przejść się na spacer, lecz po chwili ujrzałam pięć basiorów. Jeden z nich był czarny i miał bliznę pod okiem i na ramieniu, następny był biały bez znaków szczególnych, trzeci był szary i przednią łapę miał metalową, czwarty z nich był brązowy i miał żółte pasy na łapach i pysku a ostatni był ciemnoszary i miał skrzydła oraz sztylet w zębach. Wiedziałam, że nie mają oni dobrych zamiarów, ale mimo to nie miałam zamiaru uciekać i usiadłam, mając nadzieję, iż oni tylko wędrują i nie mają złych zamiarów. Siedziałam, wyczekując ich dotarcia, czułam, iż coś się stanie, ale to ignorowałam i czekałam, trzymając nerwy na wodzy. Byli już blisko, ale widziałam tylko czterech, nie wiedziałam, gdzie jest czwarty, nagle poczułam mocne uderzenie w głowę i zemdlałam. Obudziłam się w klatce, od razu wiedziałam, że to klatka odporna na magię, klatka leżała na wozie, który ciągnęły dwa ciemno-gniade konie wilki, które widziałam, wcześniej szły koło wozu, zapytałam jednego z nich.
-Czego ode mnie chcecie? Gdzie mnie wieziecie?- zapytałam, nie okazując strachu ani agresji.
-Hehehehe - zaśmiał się jeden z nich- jesteś już dawno za granicami królestwa, dokąd zmierzamy, dowiesz się już niedługo - odpowiedział, uśmiechając złowieszczo.
Położyłam się i postanowiłam cierpliwie czekać, wiedziałam, że próby ucieczki w niczym nie pomogą, czekałam, czekałam i czekałam. Zanim się obejrzałam, była już noc a oni rozbili obóz i rozpalili ognisko, jeden z nich przyniósł mi wody, a oni sami jedli jelenia, nie chciałam pić tej wody, ale po chwili wypiłam ją i położyłam się spać. Kiedy się obudziłam, byliśmy już w drodze po prawie trzech godzinach, byliśmy na samym środku pustyni, gdzie leżało jakieś miasto, wjechaliśmy do tego miasta. Kiedy byliśmy już w mieście, stanęliśmy przed wielką areną, która była przykryta kopułą, słyszałam głosy tysięcy wilków. Otworzono klatkę i zapięto mnie w kajdany i zaprowadzono na arenę, stanęłam na wielkiej arenie, na której znajdowały się tysiące wilków, jeden z nich chyba jakiś król przemówił.
-Ty, będziesz walczyć z dwoma potworami i trzema najlepszymi wojownikami, jeśli wygrasz te pięć walk, zostaniesz z powrotem do swego domu- odpowiedział i machnął łapą i pojawił się potwór. Miał on około dwa metry wzrostu i miał ciało węża tylne nogi konia a przednie smoka i łeb hieny. Rozpoczęła się walka, on uderzył ogonem przede mną, ja odskoczyłam w bok, stwór spróbował mnie ugryźć, lecz rzuciłam się na jego szyję i przegryzłam mu tętnicę. Rozległy się brawa, a potwór leżał martwy, podniosła się jedna z bram, a ja tam pobiegłam, gdy byłam w środku, usłyszałam ,,za 15 minut kolejna walka napiłam się tylko i wyszłam na arenę, gdzie czekał już potwór, którym był gryf .
Uniósł się w powietrze i zaczął lecieć w moją stronę, uniosłam się w powietrze i zaczęłam lecieć wprost na niego, wyminęłam go, ale zadrapał moje ramię. Gryf był na ziemi, a ja go zaatakowałam i ugryzłam w kark, a on padł martwy. Znów brama się uniosła, a ja tym razem miałam pół godziny przerwy. Po tym czasie miałam walczyć z wojownikiem, wyszłam na arenę, zauważyłam, że on ma sztylet, więc stworzyłam księżycowy miecz i walczyliśmy dobre kilka minut, zostałam zraniona w kark sztyletem, ale trafiłam przeciwnika prosto w klatkę piersiową i on padł. Bez przerwy wybiegł kolejny wojownik. Wbiegłam na ścianę i odbiłam się od niej i trafiłam go mieczem w serce, ta walka była prosta i krótka. Kolejne kilka minut przerwy, opatrzyłam rany i wyszłam gotowa na ostatnią walkę. To ten wilk, który mnie porwał ten czarny. Rozpoczęła się walka, on świetnie walczył, miał topór, którym walczył, w pewnym momencie padłam na ziemię, rozległy się brawa dookoła, myśleli, iż umarłam, bo byłam zakrwawiona, a ja wstałam i wbiłam w jego plecy miecz, on padł, brawa się wznowiły i podjechał wóz ciągnięty przez dwa czarne konie.
-Wsiadaj, zawiozą cię tam, skąd przybyłaś- powiedział król, a ja wsiadłam i ruszyliśmy podróż, nie trwała długo, bo konie przez całą drogę galopowały. Wieczorem byłam już na terenach królestwa, a powóz odjechał wraz z wilkiem, który kierował końmi, to była zaskakująca przygoda, zostały mi po niej rany i zapewne zostaną blizny.

Quest zaliczony. Luna otrzymuje 200 Lir.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz