sobota, 19 sierpnia 2017

Od Astarte

Wilczyca spokojnym krokiem wkroczyła na tereny. Wiedziała, że na terenach Królestwa Nocy nikt nie odważy się jej zaatakować. Chyba, że pod jej dwuletnią nieobecność dołączyli nowi obywatele, nie znający starych pracowników.
Nikogo nie było na terenach, bowiem nie natknęła się na żadną żywą duszę. Sytuacja zmieniała się, wraz z dotarciem w okolice zamku. Kręciło się tam sporo wilków, obserwując nieufnie podróżniczkę w podniszczonej pelerynie i kapturze na pysku, którego było widać tylko kawałek, ten najbardziej wysunięty w przód i błyszczące oczy w ciemności.
Zatrzymała się na parę sekund przy krawędzi mostu, obserwując rzekę i chwilę potem ruszyła w stronę wrót. Kiwnęła głową w stronę strażników, którzy odpowiedzieli jedynie krótkimi spojrzeniami. Miała szczęście, że ci byli tymi starszymi, sprzed paru lat. Drzwi zamknęły się za Astarte z ciężkim skrzypnięciem. Wadera chwilę stała, nasłuchując. Do jej czujnych uszu dobiegł cichy głos królowej. Zmrużyła niewidzące oko i niepewnie położyła łapę na niepewnych schodach. Wykreśliła parę niewidzialnych run, składających się w koło. Wyleciał z nich szarawy gołąb i pokierował kronikarką w sobie znaną stronę. Zniknął pod jednym z wielu pomieszczeń, w którym rozpoznała bibliotekę. Zdawała sobie sprawę, że nie powinna tam wchodzić, ale trudno. Otworzyła zasuwkę telekinezą i nawet się nie starała, by być cicho, wkraczając między półki. Zapanowała cisza, jeśli chodziło o głos Cerise oraz innego osobnika, co utrudniało obcej dotarcie do nich. Ni stąd ni zowąd z jednej z alejek wyskoczył wilk. Zawisł nad nią na tak długi czas, że mogła się mu przyjrzeć. A raczej... Jej.
Sierść odcienia między czarnym a granatem, barwa określana jako lukrecjowy i para pokaźnych skrzydeł. Zupełnie innych niż Astry, bowiem pierzaste i ogromne. Oczy niebieskie, na przedniej łapie szary księżyc...
Nim zdążyła chociażby drasnąć pazurami wilczycę, unosiła się w powietrzu z przerażeniem w oczach. Zawisła pod sufitem.
ー Naprawdę, Królowo? Dwa lata mnie nie ma, a już nasyłasz na mnie napalone wadery z BDSM? ー zrobiła lenny face'a. ー Niestety nie jestem z tych lubiących tą samą płeć, a co dopiero...
ー Puść ją, Astre. ー Pamięta jeszcze moje imię? Wow!
ー Pff... Niech sobie przemyśli swoje zachowanie. ー Wbiła szydercze spojrzenie w nową.ー Nic się nie zmieniłaś. ー zwróciła się do królowej.
Wciąż te same skrzydła, nawet nie poharatane, popielata sierść. Szmaragdowe oczy, błyszczące jak parę lat temu, zakrywane przez ciemną grzywkę. I śnieżna część łapy, bardzo odznaczająca się na tle szarego futra.
ー Ty trochę. Skrzydła ci trochę urosły.
ー No cóż... Wciąż mnie denerwują. Może kiedyś będę mogła na nich polecieć. ー skrzywiła sięー Opowiadaj, królowo. Co mnie ominęło? Nie wiem, czy wciąż pozostaję chroniona.
Puściła oczko do Cerise. Czuła na sobie wściekłe spojrzenie napastniczki, wciąż niemogącej się ruszyć. Z łatwością przychodziło jej ignorowanie go, nawet gdy odsłoniła swój pysk z ciemności, zsuwając kaptur.


< Cerise? >   Oboziu, wybaczcie to z tym BDSM, nie mogłam się powstrzymać XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz