środa, 13 września 2017

Lista zagrożonych

Wilki zagrożone na chwilę obecną to:
Flow - czas na napisanie opowiadania - do 10.09, 0:00
Aaron - czas na napisanie opowiadania - do 13.09, 0:00
Tenebris Itinerantur - czas na napisanie opowiadania - do 13.09, 0:00
 
Erif jest również proszony o napisanie opowiadania.

czwartek, 7 września 2017

Od Luny

Szłam sobie na spacer, w sumie to na polowanie, ale można uznać, że to był w połowie spacer, bo musiałam przejść sporo drogi, aby znaleźć coś do jedzenia. Po jakiejś pół godziny poczułam zapach sarny, zaczęła się skradać i kiedy miałam już skoczyć ona uciekła. Zaczełam ją gonić, była szybka, bardzo szybka jak na sarnę z jedwością biegłam kilka metrów za nią. W końcu przyspieszyłam i biegłam najszybciej jak potrafię już doganiałam sarnę, kiedy on skoczyła i przeskoczyła cienisty strumień ja biegłam za szybko i nie zdążyłam się odbić, aby przeskoczyć ani zahsmować i wpadłam do wody. Wyszłam z niej i się osuszyłam, zaczełam tropić kolejną zdobycz, bo głód dawał coraz bardziej o sobie znać. Na szczęście po chwili złapałam trop, tym razem dzika i po chwili ujrzałam dzika i zaczełam się skradać szybko na niego skoczyłam i już miałam wbić w niego kły i zderzyłam się z innym wilkiem ja wylądowałam na cztery łapy, ale on upadł i po chwili się podniósł .
- To moja zdobycz! Spłoszyłeś mi ją! - krzyknęłam na niego wkurzona, bo byłam strasznie głodna.
- To ty ją spłoszyłaś - odparł nieznajomy wilk.
- Nie mam czasu, jestem głodna i sobie coś znajdę jak chcesz to sobie weź tamtego dzika- powiedziałam z agresją.

<Ktoś odpisze?>

Droga Luno, uważaj na znaki interpunkcyjne, bo trochę ich gubisz.

środa, 6 września 2017

Od Cerise CD. Astarte

Istota, która wleciała do jaskini Astarte, wyglądała znajomo... nie umiałam jednak przypomnieć sobie jej nazwy. Stworzenie posiadało spore skórzaste skrzydła, było dość wysokie i w dodatku uzbrojone w komplet ostrych szponów i spore, żółtawe zęby. Mimo tego można było je uznać za piękne...
Róg towarzyszącego nam jednorożca, który zabłysnął jaśniej niż uprzednio. Przez chwilę obie istoty stały naprzeciw siebie - faerie, tak to się chyba nazywało, wbijał wzrok w Zenona, który grzebał w ziemi kopytem, jakby szykując się do walki. A potem rzuciły się na siebie.
- Cerise, schowaj się - mruknęła do mnie Astarte, popychając mnie lekko. Odwróciłam wzrok od walczących i przeszłam w głąb jaskini. Kronikarka, upewniwszy się, że jestem przynajmniej odrobinę bezpieczniejsza, zawróciła i po chwili zniknęła mi z oczu. Usiadłam, nie bardzo wiedząc, co powinnam teraz robić. Słyszałam odgłosy zaciętej walki pomiędzy dwiema magicznymi istotami, ale nie miałam większej ochoty wracać do nich, by podziwiać potyczkę czy do niej dołączyć. O ile na jednorożcach jeszcze jako tako się znałam, to fae, faerie, czy jak to się tam nazywało, było mi niemalże zupełnie obce. Na jego temat swoją wiedzę czerpałam ze skąpych notatek zapisanych w księgach i jednego, krótkiego spotkania, które wydarzyło się jeszcze w moim dzieciństwie.
Po chwili postanowiłam po prostu poczekać - Astarte chyba miała większą wiedzę na temat tych nieznanych mi istot. Kto wie, może znała nawet jakieś sposoby, by je odpędzić?
Po kilku minutach zapadła cisza. Wstała, zaciekawiona i nieco zaniepokojona. Rozważałam dwie opcje - albo ten nieproszony gość został pokonany, albo zabił i Zenona, i Astarte. Gdy usłyszałam ciche kroki, spięłam się nieco, ale zaraz odetchnęłam z ulgą - zza filaru jaskini wychyliła się kronikarka. Wyglądała na całą i zdrową.
- Możesz już wyjść - mruknęła cicho. Zbliżyłam się do niej niemal natychmiast.
- Co się tak właściwie tam działo? - zapytałam, wlepiając spojrzenie w wilczycę.
<Astarte?>

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Lasteriusa - ,,Powiedzmy, że powrót" cz.1

Wielki i sławny zamek króla Ruperta! Heh, nie myślałem, że dotrę do niego tak szybko. Nasze kochane królestwo jest jednak tak małe, jak mówią. Wielka budowla skąpana w blasku wschodzącego słońca, zbudowana na litej skale jednej z wiecznie zielonych wysp...Czemu śmieszny mnie to aż tak bardzo? Te wszystkie chwalebne słowa kronikarzy i pieśniarzy, jakich zdążyłem już się nasłuchać, wydawały się niezłą porcją wazeliny dla królewskich tyłeczków. Cóż, może nie dla wszystkich- zarówno strona nocy, jak i dnia wywodzą się z tego wiekowego drzewa genealogicznego, ale o zamku królowej Cerise już nie słyszałem tylu legend.
Jakby się nad tym głębiej zastanowić, obaj władcy przecież mogliby się połączyć i zaprzestać tej wojny o koronę. Rupert królem, Cerise królową, sypiemy kwiaty, gramy na organach i wszyscy żyją długo i szczęśliwie! Więc czemu się tak tłuką już od dobrych paru lat? A no tak, przecież początkowo to wadera miała dostać koronę króla- Rupert co najwyżej jej srebrny diademik. Być może i jestem męskim szowinistą, ale jakoś widok ,,władczyni" na tronie monarchy powoduje u mnie dreszcze obrzydzenia. Tak, król Rupert brzmi dla mnie o wiele lepiej.
Zatopiony we własnych myślach przekroczyłem most, przespacerowałem się po skromnych ogrodach królewskich (W końcu to zamek, forteca, a nie francuski pałacyk dekorowany złotem i płaskorzeźbami). Aż w końcu wszedłem głównym wejściem, niepilnowanym przez nikogo groźnego. Hol główny świecił pustkami, wszystkie korytarze były opustoszałe. Czy ktoś w ogóle żyle w tym zamku? Jak znam życie, zostali wysłani na kolejną bitwę. Musi być naprawdę gorąco, skoro nie pozostawiono nawet straży pałacowej. Każdy wilk zdolny do walki był na wagę złota.
Czyli o czułym przywitaniu z matką mogłem tylko pomarzyć. Zawsze chciała walczyć, nie przepuściłaby okazji kolejnej walki. Braciszka pewnie też wzięli z łapanki, chociaż największa z niego ciepła klucha w całym królestwie. Oj, popatrzyłbym na jego  b e z r a d n ą  mordkę i pośmiał się troszku. Dawno już nie robił z siebie idioty, brakuje mi gościa. Ciekawe czy Greg z nim jest....nie, czekaj. Przecież ojca nie wysłaliby na front. Jest za stary, zbyt słaby, by w ogóle wędrować, co dopiero walczyć. Ile on ma? Ponad dziesięć lat, kiedy się w ogóle urodziłem. Taki basior tylko plątałby się pod nogami prawdziwych wojowników, większe z nim utrapienie niż jakikolwiek pożytek. Jednak skąd ja mogłem wiedzieć, czy generał byłby tak łaskawy. Mógł mu kazać maszerować z innymi, tym samym skazać na śmierć i ze spokojem w sercu patrzeć jak umiera, bezbronny i przerażony. Nie umiałby się bronić. Zawsze był z niego pacyfista, to Justice była ,,mężczyzną w tym związku". Gdyby miała córkę, pewnie byłaby tak samo waleczna i nieustraszona jak ona- byłaby z niej dumna. Ale co ma? Dwóch synów, parę rozlazłych kluch, tchórzy i nieudaczników, co nawet nie umieją dobrze się bronić. No i partnera oczywiście, który zresztą był nie lepszy...może i dobrze, że Justice wyjechała z zamku. Przynajmniej nie musi mnie widzieć na oczy.

(Zaczęło się tego tekstu robić trochę dużo, a wiadomo, że NIKT nie lubi zbyt długich postów. Powiedzmy, że C.D.N, reszta opka gdzie indziej. Oby nikt nie usnął w międzyczasie)

niedziela, 27 sierpnia 2017

Erif

[Livando]

Przynależność: Królestwo Dnia
Imię: Erif
Wiek: 7 lat
Płeć: Basior, no chyba nie wadera!
Klan: Klan Miłości
Moce:
- Rozkochiwanie w sobie wader - a raczej rzucanie na nie uroku. Trwa on co najwyżej dwa dni.
- Wysoki próg bólu, a czasami nawet całkowita odporność na niego.
- Czaromowa.
Hierarchia: Obywatel
Stanowisko: Informator, wojownik
Umiejętności: Dawniej interesował się czarną magią, przez co nauczył się rzucania zaklęć. Jest bardzo silny i szybki, choć niezbyt zwinny. Co do... *Siostra wygląda zza drzwi, przybierając minę mordercy* Nieważne!
Charakter: Chamski, nie wzbudzający równocześnie podejrzeń. Kłamie zbyt często, sam potrafiąc wyłapać najmniejsze kłamstwo u innych. Potrafi być całkiem niezłym aktorem. To cierpliwy i pracowity basior o twórczej wyobraźni. Doskonale radzi sobie w trudnych sytuacjach i w skomplikowanych zagadnieniach. Zawsze chętny do pomocy innym, za nic nie przyjmie jej sam. Niechętnie się zwierza, za to jest idealnym słuchaczem, który rozumie innych. Ma tendencje do pogrążania się w depresji. Jest ambitny, uparty i bezwzględnie kroczy przed siebie. Nie toleruje słabości, kombinatorstwa ani cwaniactwa. Stawia na skuteczność, dlatego efektywnością przerasta możliwości innych. Potrafi być pogodny, uczynny oraz życzliwy. Nie jest towarzyski i woli posiadać wrogów niż przyjaciół, ponieważ wówczas ma z kim walczyć, a walka nadaje sens jego życiu. Otacza się często barierami nie do przebycia – nie okazuje uczuć, jest głuchy na potrzeby i wołania pozostałych. Nie toleruje słabości ani u siebie, ani u innych.
Cechy szczególne: Basior ma granatową sierść i długi ogon zakończony żywym, niebieksim ogniem i kolcami. Jego oko i skrzydła są mechaniczne. Na tylnej łapie basior ma łańcuch a w uszach kolczyki.
Głos: STRACHY NA LACHY - Czarny chleb i czarna kawa
Rodzina:
Matka - Famela
Macocha - Scrillex
Ojciec - Ares
Siostra - Smile
Siostry przyrodnie - Vanille, Cupcake, Cookie
Bracia przyrodni - Eiko, Villi, Robe, Aine, As
Status: Oh... Naprawdę? Cóż, gustuje w waderach, ale żadna go nie chce...
Lubi: Co ciekawe, uwielbia obserwować zgrabne wadery i krew w swoim pysku i na pazurach, oraz krzyki bólu. Uwielbia kolor czerwony i niebieski. Lubi muzykę i taniec.
Nie lubi: Gdy ktoś niszczy jego plany i sprawia mu ból. Porzucenia.
Słabości: Erif boi się srebra oraz uszkodzenia jego jakże wspaniałego ciała czy śmierci. Obawia się, że jeśli się zakocha, zostanie odrzucony. Co śmieszne- boi się os i biedronek. Spectrophobia i Phobophobia? Nawet o nich nie wspominaj przy nim, bo spotkasz się z atakiem paniki.
Jego najsłabszą częścią ciała jest tylna, prawa łapa, która jest bardzo wrażliwa na wszelkie kamyczki czy łaskotki.
Historia: Wilk został wygnany z wielu watah, po tym jak ukazał prawdziwego siebie. Tak wędrował, wędrował, aż dotarł tutaj. Postanowił zamieszkać w królestwie dnia i sprawdzić, jak szybko go wywalą.
Ciekawostki:
- Ma bardzo ciekawe zainteresowania, które są zaliczane także do chorób psychicznych. Ukrywa to.
Liry: 100
Autor: TSG - Howrse

Od Astarte cd Cerise

Gdy tak toczyłyśmy rozmowę,  rozległ się huk i w głaz wbiło się jakieś stworzenie. Odbiło się, cofając o krok i chwiejnie się do nas zbliżyło.
- Jak on się tu dostał?
Miałam odruch ochronny. Wstałam i ustawiłam w pozycji do ataku. Dopiero wtedy zauważyłam, że to... Jednorożec.
- Co do... - mruknęłam tak cicho, że chyba nikt tego nie usłyszal.
Był śliczny... Jak opisywali w mitach, co nie zmieniało faktu, że rozwalił mi przy tym slalomie jedno z krzeseł.
- Po prostu. Po tych kamieniach.
Zerknęłam na niego, a potem na wskazane miejsce. Nic tam nie było. Jednorożec przedstawił się. Okazało się, że na imię ma Zenon. Prychnęłam niesłyszalnie powstrzymując śmiech. Serio? Iks de.
- Em... Cerise? A to Astarte... - odpowiedziała mu Królowa.
Nieufnie mu się przypatrywałam. W końcu, to dość niecodzienny widok.
- Mogę się wprosić na herbatkę? - zapytał. Przekrzywił głowę, spoglądając na nas.
Przeskanowałam go od góry do dołu. Wszystko, by nikomu nic się nie stało.
- A nie ściągniesz kogoś za sobą? - zmrużyłam oczy.
- Raczej nie.
- To możesz. Jaką chcesz? - podeszłam do filiżanek, wciąż bacznie go obserwując.
   Zenon okazał się bardzo miłym stworzeniem o wspaniałym poczuciu humoru i już po paru minutach swobodnie rozmawialiśmy. Czasem nawet Cerise się zaśmiała. Z tej jej "chwili" zrobiła się naprawdę długa przerwa. Ale się jej przyda odpoczynek, prawda?
Nagle do mojej jaskini wpadło kolejne coś.
- CO ZNOWU? - wydarłam się wściekle, przed czym niemal zadławiłam się herbatą. W ten sam kamień (całkiem już dobijając krzesło) wleciał... Faerii (Jak to się odmienia? T-T). Był to jeden z tych złych fae, o skórzastych skrzydłach, wysokim wzroście. Wizja jego ostrych pazurów i pożółkłych kłów zaciskających się na moim gardle skutecznie zamknęła mi pysk.  Stanęłam przed Królową  dworu Nocy.
- Attor akurat na herbatkę nie wpadł. - mruknęłam bardziej do siebie, niż do niej. Kątem oka obserwowałam rozszerzone źrenice jednorożca, które po chwili się skurczyły. Jego róg  błyszczał tęczą bardziej, niż wcześniej.


<  Ceri? >

sobota, 26 sierpnia 2017

Od Cerise CD. Astarte

Gdy Astarte zaczęła wymieniać nazwy różnych herbat, nie byłam pewna, którą wybrać. Nie piłam naparu z żadnej z podanych przez kronikarkę mieszanek oprócz jednej, która jednak nie przypadła mi do gustu - stanowiła dziwne połączenie ananasa z płatkami pewnej egzotycznej rośliny. Po namyśle zdecydowałam się na pierwszą z wymienionych przez starą znajomą herbat, bo jej nazwa brzmiała jakoś tak najprościej. Kilka chwil później okazało się, że sama Astarte nie jest pewna, czy napoje nie będą trujące... Cóż, raz się żyje. Szkoda tylko, że w moim przypadku śmierć przyniosłaby masę problemów...
- Gdzie właściwie byłaś przez ten czas? - zapytałam, patrząc na Chronioną.
- Tu i tam. W watahach, królestwach... - odpowiedziała Astarte, unosząc filiżankę ku pyskowi. Poszłam w jej ślady i wzięłam do łap własną porcję herbaty. Powąchałam z zaciekawieniem parujący napar i ostrożnie upiłam odrobinę napoju. Od razu mi zasmakował.
- I jak? - zapytała moja towarzyszka, spoglądając na mnie.
- Bardzo dobra - odrzekłam zgodnie z prawdą. - Skąd masz tą herbatę?
- Pochodzi z wyspy Pulo Teh - odpowiedziała Astre.
- Kojarzę tę wyspę - oznajmiłam. - Słynie właśnie z czarnej herbaty, prawda?
- Yhm - potwierdziła wilczyca, kiwając głową. Nagle...
BUM!
W głaz nieopodal nas uderzył jednorożec, potem cofnął się o krok i zbliżył do nas, idąc slalomem. Zwierzę miało lśniącą srebrzystobiałą sierść, błyszczące rozdwojone kopyta, gęstą grzywę i lwi ogon. Czubek jego głowy zdobił długi, połyskujący na tęczowo róg.
- Jak on się tu dostał? - wymruczała Astarte, wstając z miejsca.
- Po prostu. Po tych kamieniach - odparł niespodziewany gość, stojąc już pewnie. - Zenon jestem.
- Em... Cerise? - przedstawiłam się, wciąż nieco zaskoczona. - A to Astarte...
- Mogę się wprosić na herbatkę? - zapytał jednorożec, spoglądając najpierw na mnie, a potem na kronikarkę.
<Astre?>