Nie widziałam innego wyjścia - po prostu ruszyłam za najsilniejszym z zapachów. Otoczona przez źdźbła trawy i różnorodne kwiaty, z nosem przystawionym do ziemi, przemierzyłam kolejne kilkadziesiąt metrów. Szczerze mówiąc, to brakowało mi obecności żywej duszy przy sobie. Kogokolwiek, kogo mogłabym poniżyć, albo wyśmiać... Nic na to nie poradzę, ani na moment nie mogłam przestać polaryzować swojego ego.
- Hej! Ty tam! - w pewnym momencie krzyknął do mnie czyiś głos.
Oderwałam się od ziemi niemalże natychmiastowo, po czym wlepiłam swoje hipnotyzujące spojrzenie w wilka. Zmarszczyłam delikatnie brwi, przyglądając się jego postaci. Granatowy basior o czerwonawych oczach... Zapowiada się ciekawie.
- No cześć, ja tu! - odkrzyknęłam, szczerząc się pod nosem.
- Co..? - zapytał widocznie zdezorientowany.
- Pstro - prychnęłam, zbliżając się do basiora. - Cóż to... Czyżby te tereny zajmuje jakaś wataha? - przechyliłam pytająco głowę, wciąż na pysku posiadając złośliwy uśmieszek. - Tene jestem - dodałam.
<Flow?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz